Eksperci i konsultacje społeczne. Gdzie jest miejsce specjalisty w dialogu społecznym?
W artykule o konsultacjach społecznych w planowaniu przestrzeni pokazałem historyczne przykłady rozwiązań w zarządzaniu miastem, które budziły w czasie powstawania opór, a potem przyniosły wymierne korzyści wszystkim mieszkańcom. Warto zwrócić tu szczególną uwagą na rolę osób, które są w stanie patrzeć szerzej na rozmaite problemy miast, czyli ekspertów.
Leszek Wiśniewski
Wydaje mi się, że w dzisiejszej dyskusji o konsultacjach społecznych bardzo brakuje właśnie tematu ich roli w kształtowaniu przestrzeni miasta. Na pewno wiąże się to z przykrymi doświadczeniami modernizmu, który w polskiej rzeczywistości centralnego planowania miał nieograniczoną wręcz swobodę eksperymentowania na przestrzeni i społeczeństwie. Eksperymenty te przyniosły wiele negatywnych zjawisk takich jak chociażby przerosty infrastruktury komunikacyjnej w miastach oraz powstanie wielkich nieograniczonych przestrzeni pozbawionych tożsamości.
Oczywiście pojęcie „ekspert” można rozumieć na różne sposoby. Ja termin ten wiążę przede wszystkim z architektem – urbanistą, ponieważ sam nim jestem, ale do grona tego należy oczywiście zaliczyć także np. inżynierów projektujących drogi czy osoby zajmujące się zielenią miejską. Miejsce eksperta w procesie decyzyjnym dość trudno jest określić, gdyż teoretycznie jest on tylko usługodawcą wykonującym pewne zlecenie władz lub osób prywatnych, a czasem społeczności. Może być osobą zupełnie z zewnątrz (np. z innego miasta), może też być mieszkańcem miasta. Bardzo różna może być też jego rola w procesie. Może w sposób pasywny wypełniać treścią postulaty zamawiającego (władz, inwestora, mieszkańców) lub też aktywnie proponować nowe rozwiązania. To które podejście zostanie zastosowane zależy od wielu czynników, ale przede wszystkim wynika z oczekiwań odbiorców jego pracy (władz, inwestora, mieszkańców) oraz postawy samego eksperta.
Wyniki konsultacji społecznych powinny być dla niego bardzo istotne. Z punktu widzenia architekta – urbanisty są one swego rodzaju analizą kontekstu społeczno – kulturowego i tak jak w przypadku kontekstu przestrzennego, można mieć do nich różne podejście. Można podążać bezpośrednio ich śladem lub z nimi dyskutować, ale jakoś trzeba się do nich odnieść.
Traktowanie wyników konsultacji społecznych, jako kolejnego zasobu danych nie jest podejściem odosobnionym w środowisku architektów. Do takiej konkluzji doszli również uczestnicy dyskusji dotyczącej partycypacji społecznej, która była częścią programu zeszłorocznego Festiwalu „Warszawa w budowie” odbywającego się pod hasłem „Zawód: Architekt”. Wypowiadający się wówczas architekci w większości zgadzali się, że dobre byłoby gdyby analizy powstałe w wyniku konsultacji społecznych były integralnym elementem dokumentacji np. konkursów architektonicznych obok map, instalacji, czy wytycznych konserwatora. Osobiście przestrzegałbym jednak przed formułowaniem „obowiązujących postulatów”. Wbrew pozorom może to przestrzeni zaszkodzić, ponieważ różne rozwiązania projektowe mogą wykraczać poza wyobraźnię mieszkańców.
Bardzo dobrym przykładem właściwie zorganizowanych konsultacji społecznych oraz całego procesu planistycznego jest warszawska Ochota, gdzie wypracowano model partycypacji społecznej zwany Ochockim Modelem Dialogu Obywatelskiego (OMDO). W jego ramach organizowano szeroko zakrojone i wieloetapowe konsultacje społeczne, które składały się zarówno z badań socjologicznych jak i warsztatów, w których mieszkańcy mogli wziąć czynny udział. Ich efektem był profesjonalnie przygotowany raport, który stanowił część dokumentacji konkursu na opracowanie koncepcji zagospodarowania przestrzennego placu Narutowicza. Wyniki tego konkursu mają dopiero stanowić podstawę do opracowania miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego Starej Ochoty.
Można powiedzieć, że jest to wzorcowy sposób planowania przestrzeni w mieście. Najpierw przeprowadza się analizy miejsca, w tym badania, które mają pokazać jak przestrzeń jest użytkowana oraz czego mieszkańcom w niej brakuje. Potem zebrane dane oddaje się urbanistom by stworzyli konkretną wizję, a na końcu zapisuje się tę wizję w postaci prawa miejscowego. To proces znacznie lepszy od biurokratycznej procedury sporządzania planu miejscowego, której towarzyszy „koncert życzeń” wniosków i uwag, które nie dają projektantowi pełnej wiedzy o realnych potrzebach mieszkańców. Jest to też proces znacznie lepszy dla mieszkańców, bo pozwala zrozumieć wyzwania związane z zagospodarowaniem przestrzeni i tym samym ograniczyć ich frustracje związane z jej stanem.
Konsultacje społeczne mogą być miejscem spotkania różnych ekspertów, zarówno tych dosłownych, czyli np. urbanistów i drogowców, jak i tych w przenośni, czyli mieszkańców, którzy są przecież „ekspertami” od swojego miejsca zamieszkania. Mogą także pomóc wypracować priorytety, które rozwiążą spory pomiędzy różnymi ekspertami np. urbanistami dążącymi do poprawy przestrzeni publicznej i drogowcami dążącymi do zwiększenia przepustowości ulic. Z drugiej strony konsultacje mogą być też źródłem rozbieżności. Tak było w przypadku tych związanych z placem Małachowskiego, gdzie wyniki badań wskazywały na postulat zwiększenia udziału zieleni, a wyniki warsztatów sugerowały usunięcie części zieleni by odsłonić wartościowe architektonicznie budynki. Postulaty te były sprzeczne i w zasadzie nie pozwoliły jasno sformułować priorytetów.
Podobnie jest, gdy wiedza ekspercka nakazuje rozwiązania, które nie są akceptowalne dla mieszkańców np. zmniejszenie liczby miejsc parkingowych albo budowę drogi, która potrzebna jest w skali dzielnicy, ale zmienia przestrzeń jednego z osiedli. Wówczas postawienie na głos społeczności może wywołać więcej problemów niż przynieść rozwiązań.
Przygotowując i organizując konsultacje społeczne trzeba pamiętać o jednym – nie są one lekiem na całe zło. Nie sprawią, że w mieście znikną konflikty, a jego przestrzeń będzie tylko lepsza. Czasami może być wręcz odwrotnie. Mogą jednak dostarczyć wielu cennych informacji, które będzie można wykorzystać do lepszego planowania przestrzeni miejskiej. Jest to bardzo skomplikowany proces i nie da się go ubrać w proste schematy, choć można tworzyć pewne zasady postępowania. Dlatego też tak ważna jest w nim rola ekspertów, którzy są w stanie spojrzeć na miasto z szerszej perspektywy i wprowadzić do procesu planowania swoją wiedzę i doświadczenie. Ważną jego składową są także postawy ludzi, którzy biorą w nim udział oraz ich wzajemne zaufanie. Powinno się w nim znaleźć miejsce dla wszystkich „aktorów gry o miasto”, zarówno przedsiębiorców z ich interesami, władz z ich strategiami, mieszkańców z ich potrzebami jak i ekspertów z ich wiedzą i pomysłami. Dopiero współpraca w tak szerokim gronie pozwala zachować z naszego otoczenia to, co najcenniejsze oraz uzupełnić o to, co nowe i twórcze.
O autorze:
Leszek Wiśniewski – inż. architekt, student Politechniki Warszawskiej, członek zarządu stowarzyszenia “Miasto Jest Nasze”.
Tekst finansowany jest w ramach projektu “Kurs – Partycypacja!”, współfinansowanego przez Szwajcarię w ramach szwajcarskiego programu współpracy z nowymi krajami członkowskimi Unii Europejskiej oraz ze środków Fundacji im. Stefana Batorego.