„To nie jest pytanie, CZY partycypować, tylko raczej JAK?” – podsumowanie spotkania on-line o partycypacji w czasach zarazy
Prawie 80 praktyków i praktyczek partycypacji obywatelskiej z całej Polski i nie tylko, reprezentujących urzędy samorządowe i centralne oraz organizacje społeczne albo działających w firmach i jako tzw. wolni strzelcy, podczas rozmowy on-line starało się odpowiedzieć na pytania, co dzieje się z partycypacją w czasie epidemii koronawirusa i jak epidemia wpłynie na przyszłość partycypacji.
Partycypacja dziś
Pierwsza część rozmowy dotyczyła obecnego stanu partycypacji obywatelskiej. Przedstawiciele i przedstawicielki różnych samorządów, dzieląc się swoimi doświadczeniami z ostatnich tygodni, najczęściej zwracali uwagę na dwa aspekty: częściowe zawieszenie procesów partycypacyjnych i wykorzystanie nowych narzędzi (niekoniecznie internetowych). Dzielili się też swoimi refleksjami na temat tego, do czego ten przymusowy czas zatrzymania może nas zainspirować.
Stan zawieszenia
Epidemia przerwała bezpośrednie spotkania z mieszkańcami. Samorządy stanęły przed koniecznością odroczenia planowanych konsultacji społecznych, w tym budżetu obywatelskiego (np. w Białymstoku, gdzie o dwa miesiące wydłużono termin zgłaszania projektów) czy wręcz wstrzymania procesów partycypacyjnych aż do odwołania, jak to się stało z budżetem osiedlowym w Dąbrowie Górniczej, albo bez podania ostatecznego nowego terminu, jak w przypadku rozpoczętego w marcu panelu obywatelskiego w Łodzi (panel we Wrocławiu został przeniesiony na jesień).
W niektórych przypadkach udało się „bezstratnie” kontynuować działania. Na przykład we wspomnianej Dąbrowie, gdzie otwarte spotkanie konsultacyjne na temat parku miejskiego zastąpiono spotkaniem on-line (uczestniczyło w nim aż 100 mieszkańców miasta). Albo w Gdyni, gdzie to samo stało się z zaplanowanymi warsztatami służącymi wspólnemu wypracowaniu projektów miejskich w budżecie obywatelskim.
Z kolei w innych przypadkach przeniesienie zaplanowanych spotkań do internetu spotkało się z krytycznymi reakcjami mieszkańców, którzy zarzucali ograniczanie w ten sposób ich dostępności. Koronawirus zablokował też procedury planistyczne, dla których ustawa nie przewidziała możliwości wykorzystania formy cyfrowej (np. podczas dyskusji publicznych).
Narzędzia stare i nowe
Brak możliwości działania na starych zasadach spowodował, że praktycy i praktyczki partycypacji zaczęli szukać zastępczych sposobów komunikacji z mieszkańcami i włączania ich w podejmowanie decyzji. Uczestnicy rozmowy on-line dużo czasu poświęcili narzędziom internetowym – byli zgodni, że choć nie zastąpią one spotkań twarzą w twarz, to w tej szczególnej sytuacji warto (nauczyć się) z nich korzystać.
Zoom, ClickMeeting, Google Meet i inne platformy wideokonferencyjne, chaty i live-streamy czy grupy robocze w mediach społecznościowych – to wszystko narzędzia, które wcześniej jednym nieznane, drugim znane tylko ze słyszenia, a przez trzecich wykorzystywane sporadycznie, stały się teraz ważną częścią narzędziownika wielu urzędów i organizacji społecznych. Ten krótki czas zamknięcia w domach przyczynił się już zresztą do tego, że do naszego codziennego słownictwa weszły pojęcia ze świata nowych technologii (umawiamy się już nie na rozmowę, a na zooma, zapraszamy mieszkańców na live’a na Facebooku, a nie do lokalnej szkoły itp.).
Nie jest jednak tak, że dopiero epidemia sprawiła, że partycypacja obywatelska zaczęła wykorzystywać dobrodziejstwa internetu. Już wcześniej, zwłaszcza w większych miastach, stosowano przecież takie rozwiązania jak: geoankieta, geodyskuja czy ankieta internetowa. Choć zazwyczaj nie były to narzędzia bardzo skomplikowane i – najczęściej – stanowiły tylko jeden z elementów całego procesu, na pewno ułatwiły korzystającym z nich urzędom i organizacjom przestawienie się w ostatnich tygodniach na bardziej zaawansowane formy konsultacji on-line. Potwierdzają to relacje uczestników spotkania zajmujących się wspieraniem samorządów w prowadzeniu procesów partycypacyjnych: tam, gdzie technologie były wcześniej stosowane, urzędnicy chętniej sięgali po nowe narzędzia internetowe – a tam, gdzie konsultacje i inne działania były do tej prowadzone wyłącznie w formie tradycyjnej – propozycje wykorzystania ich po raz pierwszy zazwyczaj napotykały duży opór.
Myśląc o narzędziach on-line w kontekście partycypacji obywatelskiej, trzeba więc pamiętać o związanych z nimi ograniczeniami. Poza wcześniej wspomnianym niedostatecznym technicznym przygotowaniem części urzędników (i/lub ich różnie motywowaną niechęcią do stosowania takich technologii) są to m.in.:
- relatywnie małe doświadczenie praktyków partycypacji w moderowaniu spotkań on-line, których dynamika różni się przecież znacznie od tych odbywających się twarzą w twarz,
- wykluczenie cyfrowe mieszkańców, pewnie głównie w mniejszych miejscowościach i wśród osób starszych,
- nieprzyjazność niektórych aplikacji (np. skomplikowany interfejs, brak polskiej wersji językowej, ograniczone możliwości pracy warsztatowej czy pogłębionej dyskusji),
- trudność w dotarciu do mieszkańców z informacją o nowych formach partycypacji (nie można ograniczać się wyłącznie do promocji w internecie).
Epidemia pokazała, że nie tylko internet zaczął być częściej wykorzystany przez samorządy, lecz także bardziej tradycyjne (i nieco już zapomniane) narzędzia komunikacji. Różne sprawy zaczęto załatwiać telefonicznie (np. wywiady z mieszkańcami), a wiadomości o trwających procesach przekazywać pocztą pantoflową albo dzięki plakatom drukowanym i rozwieszanym przez samych mieszkańców.
Czas na (auto)refleksję
Obecna sytuacja, choć dokuczliwa, jest też dla praktyków i praktyczek partycypacji pretekstem do zatrzymania się i krytycznego spojrzenia na dotychczasowy sposób działania, a w konsekwencji – być może – do przewartościowania partycypacji obywatelskiej i zaplanowania w tym zakresie nowych priorytetów samorządu na czas po ustaniu epidemii (albo w pesymistycznym scenariuszu: na przedłużającą się epidemię).
Pomoc obywatelska
W świecie partycypacji jedną z pierwszych widocznych zmian wynikających z epidemii było przestawienie torów na inicjowanie działań pomocowych, wspieranie oddolnych inicjatyw i ukierunkowywanie obudzonej energii społecznej. Współdecydowanie, opiniowanie i dialog zeszły na dalszy plan – ich miejsce zajęło udzielanie wsparcia potrzebującym. W wielu samorządach komórki zajmujące się dotąd partycypacją przerzuciły swoje zaangażowanie na informowanie mieszkańców o epidemii i koordynację działań wolontariatu. Również świat działań społecznych, w tym organizacji pozarządowych, wrócił do swojej początkowej roli, kiedy to był kojarzony głównie z akcjami pomocowymi.
Na dynamiczny rozwój sytuacji epidemicznej najszybciej reagowali oczywiście sami mieszkańcy, organizując grupy samopomocowe czy zbiórki. Uczestnicy rozmowy on-line dzielili się przykładami, w których to mieszkańcy zaprawieni wcześniej w aktywności obywatelskiej, konsultacjach społecznych itp. jako pierwsi w mieście organizowali „koronawolontariat”. Organizacje społeczne niezajmujące się wcześniej działaniami pomocowymi i urzędy dołączały z pewnym opóźnieniem, przy czym dla części z nich odnalezienie się w świecie nowych problemów i potrzeb okazało się większym wyzwaniem.
Ze względu na epidemię zmieniła się też narracja stosowana przez praktyków partycypacji pracujących w urzędach i organizacjach. Do tej pory zachęcaliśmy mieszkańców do wychodzenia z domu, udziału w spotkaniach, interakcji z sąsiadami, włączenia się w życie lokalnej wspólnoty. Teraz na odwrót: prosimy o pozostanie w domach, obniżenie swojej aktywności społecznej albo raczej przestawienie jej – w miarę osobistych możliwości – na działania pomocowe w swoim najbliższym otoczeniu. To właśnie teraz mieszkańcy, choć zamknięci w domach, odbudowują lub zaczynają budować więzi z sąsiadami, pogłębiając troskę o innych, będących może w trudniejszej od nich sytuacji życiowej.
Cała ta wygenerowana dziś energia społeczna, jeśli zostanie rozsądnie i na czas wsparta działaniami urzędów i organizacji pozarządowych, może w przyszłości zaowocować zwiększonym zaangażowaniem w sprawy społeczne, w tym również te, którymi zajmujemy się na co dzień jako praktycy i praktyczki partycypacji. To dodatkowy powód, by już teraz podążać za mieszkańcami i wzmacniać ich aktywność obywatelską.
Partycypacja jutra
A jak partycypacja obywatelska będzie wyglądała za kilka miesięcy albo za rok? Czy w podnoszących się z kryzysu społeczno-gospodarczego samorządach będzie jeszcze dla niej miejsce? Odpowiedzi uczestników rozmowy on-line na te pytania szły w kilku kierunkach, ale ogólna wizja przyszłości partycypacji – mimo paru wątpliwości i spodziewanych problemów – jest raczej pozytywna.
Skąd brać na to pieniądze?
Największą przeszkodą dla partycypacji po ustaniu epidemii będą nadwerężone budżety samorządów. W czasie walki z koronawirusem zmniejszyły się przecież wpływy z podatków i wzrosły wydatki. Włodarze miast i gmin będą musieli na nowo ułożyć swoje priorytety. Dla niektórych z nich ograniczenie lub czasowe zamrożenie nie tylko inwestycji, lecz także takich „działań niekoniecznych” jak np. konsultacje społeczne, może okazać się niezbędne. W innych przypadkach może być niestety tak, że pod pretekstem walki ze skutkami epidemii samorządowcy zrezygnują z dialogu z mieszkańcami, tłumacząc się pilniejszymi zadaniami do wykonania.
Sytuacja, w której trwamy od kilku tygodni, już pokazała, że w zmaganiach z koronawirusem nie wszyscy mają równe szanse – nie każdy samorząd miał równie liczny i przygotowany do działania w kryzysie zespół czy też wystarczające środki i gotowość do wprowadzania niestandardowych rozwiązań. Dotychczasowe nierówności epidemia tylko pogłębiła, widać to również na polu partycypacji obywatelskiej.
Ważne, by nawet w czasach kryzysu jej nie zawieszać, ale uczyć się i starać partycypować mimo epidemii i ograniczeń z nią związanych. Na pewno kluczowy tu będzie przykład płynący od liderów partycypacji i dzielenie się wiedzą (i być może innymi zasobami) z innymi samorządami. Środowisko partycypatorów powinno też z uwagą przyglądać się sytuacji politycznej i zmianom w prawie, żeby na czas zareagować tam, gdzie jest to konieczne. Oczekując na powrót do normalności po epidemii, powinniśmy dbać o zachowanie możliwości współdecydowania dla mieszkańców naszych miast i gmin, a przede wszystkim zapewniać im dostęp do rzetelnej informacji na ten temat (np. informując, że choć spotkania zostały odwołane, to nadal można przesyłać swoje opinie mejlowo i zapoznawać się z raportami z konsultacji).
Nowe wymiary partycypacji
Te wyjątkowe czasy nie zmieniają jednego – potrzeby rozmowy. To właśnie ona, jak uważała część uczestników spotkania on-line, powinna być w centrum zainteresowania i stanowić fundament przyszłych pomysłów na partycypację. Prędzej czy później sytuacja po epidemii i nowe wyzwania, przed którymi staniemy, będą wymagały od nas wszystkich rozmowy. Nie zmieni się potrzeba partycypacji, zmienią się tematy i problemy, których będzie dotyczyć.
Rozmowa on-line, zorganizowana przez Fundację „Stocznia” z inspiracji Agnieszki Maszkowskiej z Fundacji Soclab, odbyła się 8 kwietnia 2020 roku. Dzień później, również zdalnie, swoje spotkanie miała międzynarodowa sieć praktyków i praktyczek demokracji deliberatywnej. Wzięło w nim udział wzięło 55 osób. Celem tego spotkania było spojrzenie na procesy deliberacyjne przez pryzmat epidemii koronawirusa. Jego podsumowanie znajduje się tutaj.