Wiadomości | 26 stycznia 2024 r.

Trudna sztuka partycypacji w przyrodzie

Czasami mówicie nam, że liczba sesji na Forum Praktyków Partycypacji jest przytłaczająca i nie da się wybrać wszystkiego, co Was interesuje. W odpowiedzi na to, przez ostatnie kilka miesięcy zamieszczamy na naszej stronie artykuły na tematy poruszane na sesjach lub nawet napisane przez osoby je prowadzące. Tym razem chcemy Wam przybliżyć temat partycypacji w kontekście obszarów cennych przyrodniczo. O tym i na 10. FPP i w poniższym tekście, opowiedział Paweł Średziński.


Ochrona przyrody, powoływanie nowych obszarów chronionych, w tym parków narodowych i rezerwatów, należą do jednych z najpilniejszych zadań państwa we współczesnej Polsce, o ile chcemy skutecznie chronić środowisko i nadrobić dwie dekady zaległości w tym zakresie. Niestety, od ponad 20 lat w tej sprawie trwa impas. Powodów tej sytuacji jest kilka, ale największym winowajcą wydają się wieloletnie zaniedbania ze strony świata polityki – w tym, aby doprowadzić do deblokady procesu uzupełnienia sieci obszarów chronionych w Polsce.

W lipcu 2023 roku minęły 22 lata od utworzenia ostatniego parku narodowego w Polsce. Był nim Park Narodowy „Ujście Warty”. Od tego czasu nie powstał żaden nowy park, pomimo wpisania trzech parków – planowanych Turnickiego, Jurajskiego i Mazurskiego – do krajowych strategii przy założeniu, że są w rządowych planach. Tych kandydatów do objęcia najwyższą formą ochroną przyrody mamy znacznie więcej niż obszary wpisane do wspomnianych dokumentów.

Z opracowania, które przygotował Piotr Klub z Fundacji Dziedzictwo Przyrodnicze, rysuje się dłuższą lista kandydatów do parkowego grona. Okazuje się, że nad Odrą, w Puszczy Knyszyńskiej i w innych miejscach w Polsce, już kilkadziesiąt lat temu powstały stosowne projekty, ale po drodze zostały odłożone do szuflady i nikt nimi się za bardzo nie interesował. W rezultacie mamy dziś 23 parki narodowe, które zajmują zaledwie 1% terytorium Polski. Jeśli dodamy do tego procenta powierzchnię wszystkich rezerwatów przyrody – 0,5% obszaru naszego kraju – otrzymujemy mizerny wynik 1,5%. To naprawdę niewiele, jeśli spojrzymy na inne kraje Europy, do których tak często politycy lubią porównywać nasz kraj. Polska znajduje się na odległym 29. miejscu wśród europejskich państw, jeżeli chodzi o powierzchnię parków narodowych. Skąd wziął się ten wynik?

Minister może umyć ręce

Po 2000 roku, kiedy doszło do zmian w obowiązującym w Polsce prawie, kolejni szefowie resortów środowiska rzadko interesowali się sprawą powołania nowych parków narodowych. Na agendę wracała wyłącznie Puszcza Białowieska, ale tam chodziło o poszerzenie parków i władza dość szybko skapitulowała w tej sprawie. Była to chyba jedyna inicjatywa, która wyszła ze świata decydentów. Później oficjalnej dyskusji o nowych parkach narodowych już nie było. Na pojawiające się głosy o utworzenie, dajmy na to planowanego Turnickiego Parku Narodowego, odpowiadała cisza ze strony ministra, a ze strony samorządów groźba weta, bo od początku XXI wieku lokalne władze otrzymały narzędzie prawne do zablokowania procesu powoływania parku. Sytuacja stała się wygodna. Minister odpowiedzialny za ochronę środowiska zawsze mógł powiedzieć, że on nic nie może wbrew woli lokalnej społeczności. Ten wygodny scenariusz jest powtarzany od lat.

Ten polityczny „niedasizm” jest na rękę politycznym decydentom. Nie muszą się starać, skoro lokalna społeczność nie chce parku, to nie będzie takiego obszaru chronionego. Nie podziałała na nich masowa społeczna mobilizacja, która miała miejsce 13 lat temu. Kiedy w 2010 roku byliśmy świadkami inicjatywy obywatelskiej realizowanej pod hasłem „Oddajcie parki narodowi!”. Obywatele wnioskowali o zmianę, a w całej Polsce zebrano ćwierć miliona podpisów. Propozycja strony społecznej nie oznaczałaby wykluczenia lokalnej społeczności z procesu tworzenia parku narodowego – po to byłyby konsultacje, które mają uwzględnić jej interesy. Odbywałyby się one jednak z uwzględnieniem potrzeby ochrony cennych przyrodniczo obszarów. Jednocześnie nie odebrałaby uprawnień ministrowi, który w przypadku parku narodowego powinien kierować się kryteriami przyrodniczymi. Projekt wraz z podpisami został złożony na ręce marszałka sejmu. Następnie przechodził między komisjami i podkomisjami, aby skończyć w słynnej parlamentarnej zamrażarce.

Ochrona przyrody po 2000 roku budziła coraz mniejsze zainteresowanie polityków. Jeszcze na fali zmian, w latach dziewięćdziesiątych, udało się wprowadzić ochronę gatunkową wilka i rysia, na początku XXI wieku wprowadzić moratorium zakazujące polowań na łosia, a w 2001 roku utworzyć ostatni jak dotąd park narodowy w ujściu Warty. Potem nadszedł kres dobrych zmian dla przyrody, które stały się zakładnikiem politycznych kalkulacji, stosunkowo wąskich, ale wpływowych grup interesu, żyjących z eksploatacji środowiska naturalnego, w tym gospodarki leśnej i łowieckiej. Warto przyjrzeć się tej sprawie bliżej. Pod hasłem lokalnych społeczności kryją się różne grupy interesów, które nie chcą parku narodowego, co oczywiście ma swoje logiczne uzasadnienie, ale nie oznacza korzyści dla przyrody.

Trop prowadzi do Lasów Państwowych

Przy okazji zmienił się model funkcjonowania przedsiębiorstwa zarządzającego lasami stanowiącymi własność Skarbu Państwa. Mowa tu o Państwowym Gospodarstwie Leśnym Lasy Państwowe (PGL LP). W rezultacie przyznania specjalnego statusu PGL LP praca w tym gospodarstwie stała się lepiej opłacana niż praca w parku narodowym. Tymczasem parki narodowe zostały zmuszone do szukania sposobów na zasypywanie dziury w budżecie. W rezultacie słabo opłacana praca parkowca przestała być atrakcyjną ofertą dla leśnika z LP.

Dlaczego to takie ważne? Otóż gros nowych obszarów, które mogłyby znaleźć się w granicach parków narodowych, jest dziś lasem pod zarządem PGL LP. Zmiana statusu z lasu gospodarczego na las wyłączony z gospodarki, sprawiłaby, że leśnicy zostaliby wchłonięci przez nowe struktury, a przechodząc pod skrzydła nowego pracodawcy, finansowo znaleźliby się w gorszej sytuacji. Dotychczasowa praktyka wyglądała tak, że pracownicy Lasów Państwowych byli nierzadko wchłaniani do struktur parkowych kadr. Stąd pojawia się zrozumiały opór. Nikt nie chciałby zarabiać mniej i cieszyć się mniejszą liczbą służbowych dodatków. Oczywiście jest to tylko fragment całej układanki, bo nie można pominąć wpływu jakie zyskały LP tak na szczeblu centralnym, w ministerstwie odpowiedzialnym za ochronę środowiska, jak i lokalnie, szczególnie tam, gdzie sytuacja na rynku pracy była zła, a praca w lesie wciąż stanowiła jedną z nielicznych ofert zatrudnienia.

W rezultacie oddziaływanie na lokalną społeczność, uczestnictwo w pracach władz samorządowych, pozwoliło Lasom Państwowym skuteczniej wpływać na opinię publiczną w skali gmin czy powiatu. Powołanie lub poszerzenie parku narodowego byłoby trudnym do zaakceptowania faktem. Stąd o ile często mogliśmy usłyszeć, że to nie Lasy Państwowo tworzą parki, to oddolnie mogą mieć spory wpływ na miejscowe władze. W zestawieniu z tym przedsiębiorstwem słabo wypadają organizacje ekologiczne. Chociaż mamy ich w Polsce całkiem sporo, w tym kilka dużych i międzynarodowych, nie miały pomysłu – w przypadku dużych organizacji – lub nie miały możliwości, w przypadku tych mniejszych, na równie skuteczne oddziaływanie na lokalne społeczności. Sprawy nie ułatwiała postawa części samorządowców, którzy przyjęli narrację, że ochrona przyrody oznacza wyłącznie zakazy, a jak powstanie park to nie da się w jego sąsiedztwie funkcjonować. Dochodziło też do częstego podziału na – my i oni. Oni – byli tymi ekologami, a chyba nie trzeba wyjaśniać, że słowo to nabrało dość negatywnego wydźwięku i straciło swoje dawne znaczenie.

Tu należy podkreślić, że to nie tylko Lasy Państwowe mogły stać się istotnym hamulcowym w przypadku powoływania i powiększania parków narodowych. Musimy zwrócić uwagę na inne grupy interesariuszy. Myśliwi są grupą, która parków narodowych często nie chce, ponieważ oznaczałoby to kres ich łowiska. Oczywiście, w części parków narodowych prowadzony jest odstrzał, ale oznaczałoby to kres gospodarki łowieckiej. Jest to grupa dość wpływowa, rekrutująca się z różnych środowisk, również politycznych, i ona może również oddziaływać na parkowe plany. Są też ludzie, którzy żyją z lasu, oferując swoje usług działając na zasadach prowadzenia własnej działalności gospodarczej w charakterze zakładów usług leśnych. Wraz z planami powołania parków w tej grupie rodzą się obawy. Samorządy chciałyby również inwestycji w infrastrukturę: narciarską – na terenach górskich, drogową, ale i liczą na przyciągnięcie firm, gotowych do uruchomienia zakładów przemysłowych. Nawet jeśli takich inwestorów nie ma na horyzoncie, to park w świadomości społeczności lokalnej może być największym złem. Oznacza zakazy, ograniczenia i nie kojarzy się z żadnym korzyściami. W optymalnym scenariuszu, kiedy opinie na temat obszarów chronionych są tak złe, państwo powinno wyjść z inicjatywą dialogu. Tego dialogu z pewnością brakuje i ministerialni urzędnicy oddają najczęściej pole spontanicznym lokalnym zrywom w obronie przed parkiem, które tylko umacniają negatywne wyobrażenia o ochronie przyrody.

Bez dialogu

Wiele pomysłów dotyczących powstania czy poszerzenia parków narodowych, rezerwatów przyrody, obszarów wyłączonych trwale z gospodarki leśnej i łowieckiej, budzi znaczący opór wśród części interesariuszy. Winić można obowiązujące prawo, ale jak już wspomniałem, głównym winowajcą są wieloletnie zaniedbania rządzących naszym krajem w zakresie inicjowania i prowadzenia dialogu, który powinien wychodzić ze strony urzędów na szczeblu centralnym i wojewódzkim, i angażować różne grupy interesariuszy. Bez dialogu, uwzględniającego wysłuchanie różnych stron, bez zachęt ze strony władz krajowych i bez zmiany systemu zarządzania obszarami chronionymi w Polsce, trwamy w patowej sytuacji już kolejną dekadę. Parki narodowe są traktowane jako zło konieczne, i trudno nie ulec wrażeniu, że państwu polskiemu nie zależy na tych najcenniejszych skrawkach naszego kraju. Przejawia się to przede wszystkim w braku inicjatyw na rzecz przekonania lokalnych społeczności i samorządów do tego, że ochrona przyrody może się opłacać, generując dodatkowe zyski.

Nawet jeśli już park istnieje to niezadowolenie przedstawicieli lokalnej społeczności również znajduje upust w różnych formach. Miałem okazję brać udział w pracach nad planem ochrony dla Magurskiego Parku Narodowego. Na sali oprócz pracowników parku, przyrodników, ekspertów, pojawiły się osoby niezadowolone z tego, że mają po sąsiedzku obszar chroniony. Nie brakowało emocjonalnych wystąpień. Mogliśmy wysłuchać wypowiedzi liderów grupy niechętnej parkowi, w których wybrzmiewały porównania, że „lokalna społeczność jest jak Indianie zamknięci w rezerwatach” a jej cierpienie manifestuje się między innymi tym, że nie można jeździć quadem przez łąkę. Podkreślmy jeszcze, że nie chodziło tutaj o poszerzanie parku, ale o to, ile procent powierzchni parku trafi pod ochronę ścisłą.

Jak głęboka bywa niechęć samorządowców do parków narodowych może zilustrować historia z Bieszczadów. Kilka lat temu Bieszczadzki Park Narodowy starał się o umieszczenie na liście UNESCO najcenniejszych fragmentów lasów, znajdujących się w jego granicach. Wydawało się, że wszystko sprzyja tej propozycji. Lasy przewidziane do wyróżnienia rosły w parku, były własnością Skarbu Państwa, a sam akt ich umieszczenia w prestiżowym wykazie nie miał znaczenia dla losów powiatu bieszczadzkiego. Tymczasem stało się inaczej. Rady Gminy w Cisnej i Lutowiskach nie poparły kandydatury bieszczadzkich lasów. W rezultacie 3300 hektarów, 10 procent obszaru parku narodowego, lasów od minimum 100 lat nietkniętych ręką człowieka, musiało poczekać, chociaż niezrozumiałe w tym przypadku było warunkowanie procedury od konsultacji z samorządami. Można się zastanawiać, dlaczego tak się stało, ale znów mówimy o przypadku, kiedy myślenie o parku narodowym w kategorii wroga podszeptuje decyzje, które mogą wydawać się nam niezasadne.

Oddajmy parki narodowi

Park narodowy jest w wielu miejscach traktowany jako najgorszy dopust. Czy mogło być inaczej? I czy jest szansa, że to postrzeganie obszarów chronionych się zmieni? Wiele będzie zależeć od politycznych rozdań i tego, kto będzie sterował polityką państwa i jak będzie chciał realizować swoje zapowiedzi dotyczące parków narodowych – zapis w tej sprawie pojawił się w koalicyjnej umowie, która ma być początkiem nowego rządu wyłonionego przez dotychczasową opozycję. Nie łudziłbym się jednak, że stanie się to szybko i zostanie wykonane szybkim podpisem. Zresztą tak nie powinno się dziać. To od czego należy zacząć to zebranie wszystkich stron i rozpoczęcie konstruktywnego dialogu. Jeśli ma powstać park to należy zacząć od wysłuchania wszystkich stron. Przy czym nie mam tu na myśli stwierdzeń – „nie, bo nie”. Jeśli są obawy związane z powstaniem obszaru chronionego to obowiązkiem rządzących, ministra odpowiedzialnego za kwestie związane z ochroną środowiska, powinno być sporządzenie ich listy, wycenienie ewentualnych strat i stworzenie na podstawie tej analizy oferty, która zrekompensuje ewentualne niedogodności.

To dlatego spotkania z różnymi grupami interesariuszy zostały wpisane do projektu Fundacji Dziedzictwo Przyrodnicze pod nazwą „Oddajmy parki narodowi”, którego byłem pomysłodawcą. Przygotowując ten projekt uznałem, że kluczowe będzie wysłuchanie wszystkich stron, zapytanie o ich lęki, obawy i oczekiwania. Stąd jednym z kluczowych działań były spotkanie realizowane przez niezależnych od fundacji mediatorów, którzy odwiedzili kilka wybranych rejonów w Polsce, gdzie parki narodowe już istnieją i rejon planowanego Turnickiego Parku Narodowego. W ten sposób, każda ze stron mogła zabrać głos. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że takich spotkań powinno być więcej i był to dopiero początek potrzebnego dialogu.

Równie ważnym elementem było wysłuchanie głosu pracowników parków narodowych. Dotychczasowa praktyka wyglądała tak, że władze w Warszawie nie interesowały się ich losem. Jednak parkowcy nigdy nie byli aż tak wpływową grupą, żeby ich głos był wysłuchany. Dlatego fundacja przeprowadziła anonimowe ankiety wśród osób zatrudnionych w parkach narodowych. Jednocześnie zostały przeprowadzone wywiady z byłą kadrą zarządzającą tymi obszarami chronionymi.

Na tej podstawie powstała biała księga, która miała swoją premierę 27 listopada. Znalazły się w niej rekomendacje dotyczące tworzenia i poszerzenia parków narodowych. Jednym zdaniem – powstała recepta na przełamanie impasu. Pytaniem otwartym pozostaje, czy znajdą się politycy i polityczki, którzy podejmą się tego wyzwania. Czasu jest coraz mniej, a wobec kryzysu klimatycznego i bioróżnorodności, potrzebne są decyzje władz. Ważne jest, aby w tym procesie nie zapomnieć o lokalnych samorządach i społecznościach, pracownikach Lasów Państwowych i parków narodowych. Wszystkich grupach, na które wpływ ma zmiana statusu obszarów, gdzie miałby powstać teren chroniony. Przy czym trzeba podkreślić, że nie chodzi o prawo do weta i blokowanie planów, ale o konstruktywny dialog, w którym nie ma lepiej wiedzących i nie ma odbierania prawa do wyrażania często skrajnych opinii. Partycypacja różnych grup powinna być dobrą i żelazną praktyką, wyjaśniającą społecznościom na poziomie gminy potrzebę i korzyści z powołania parku narodowego. Powinno być też wstępem do wypracowania nowych form zarządzania obszarami cennymi przyrodniczo. Same parki narodowe wymagają większej troski ze strony państwa. Trudno nie ulec wrażeniu, że wciąż tej dbałości o parki ze strony kolejnych ministrów środowiska nie widać. Na stole są już gotowe rozwiązania, łącznie z bardzo ciekawą koncepcją poszerzenia Białowieskiego Parku Narodowego autorstwa profesorów Jerzego Gutowskiego, Bogdana Jaroszewicza, Rafała Kowalczyka i nieżyjącego już Tomasza Wesołowskiego. Turnicki Park Narodowy ma już przygotowaną przez Fundację Dziedzictwo Przyrodnicze dokumentację, niezbędną do przygotowania.

Tekst powstał w ramach projektu „Przestrzeń Praktyków Partycypacji” realizowanego z dotacji programu Aktywni Obywatele – Fundusz Krajowy finansowanego przez Islandię, Liechtenstein i Norwegię w ramach Funduszy EOG.


Informacja o plikach cookies

Ta strona używa plików cookies i podobnych technologii. Kontynuując jej przeglądanie, wyrażasz zgodę na ich wykorzystywanie zgodnie z Twoimi ustawieniami przeglądarki.

Powrót do góry strony