Co partycypacja ma wspólnego z demokracją?
1. dzień, 18 marca,
14.00–15.30
sala A1
Co partycypacja ma wspólnego z demokracją?
Prowadzenie
Piotr Choroś
Urząd Miasta Lublin
Katarzyna Sadło
Fundacja dla Polski
dr Katarzyna Sztop-Rutkowska
Fundacja SocLab
Mateusz Wojcieszak
Fundacja Pole Dialogu
Formuła
sesja dyskusyjna
Opis sesji
Demokracja bezpośrednia, demokracja przedstawicielska, demokracja ludowa, demokracja liberalna, demokracja partycypacyjna… Obserwując od wielu lat rozwój partycypacji w Polsce, zauważamy jej wpływ na procedury demokratyczne. Po dziesięciu Forach Praktyków Partycypacji chcemy zaprosić do swobodnej dyskusji i refleksji nad pytaniem postawionym w tytule sesji. Punktem wyjścia niech będą nasze spostrzeżenia, które oczywiście rozwiniemy w pierwszej części spotkania.
- Partycypacja na poziomie lokalnym wzmacnia władzę wykonawczą (wójtów, burmistrzynie i prezydentów) kosztem władzy uchwałodawczej (radnych gminy/miasta). Pomimo głośnego utyskiwania na słabą pozycję radnych, osób wybranych w wyborach demokratycznych, naszymi działaniami i lobbingiem na rzecz partycypacji dodatkowo jeszczę ją osłabiamy. Za sprawą procedur partycypacyjnych jeszcze mocniej przenosimy ośrodek decyzyjny w stronę wójta/burmistrzyni/prezydenta, którzy to, posiłkując się opiniami mieszkanek i mieszkańców, nie muszą już liczyć się z głosem radnych. Czy możemy ten proces zatrzymać lub odwrócić? Czy możemy w tym procesie wzmocnić głos władzy uchwałodawczej?
- Prowadząc procesy partycypacyjne, często jesteśmy osobami zaangażowanymi także w ich warstwę merytoryczną. Staramy się zachować bezstronność, ale część dyskutowanych rozwiązań jest nam bliższa. Zazwyczaj należą do nich te, które możemy przypisać do politycznej agendy progresywnej, liberalno-lewicowej czy kojarzonej z tzw. ruchami miejskimi. W związku z powyższym należy zastanowić się, czy możliwe jest funkcjonowanie w naszym środowisku osób o poglądach konserwatywnych, prawicowych, antymodernistycznych. Czy mogą one odnaleźć się w naszym środowisku, być jego częścią i kształtować dyskurs partycypacyjny? Co jeśli mieszkańcy i mieszkanki wybierają w procesie partycypacyjnym opcję antymodernistyczną?
- Czy w środowisku partycypacyjnym jest miejsce na „partycypację dla partycypacji”, traktowaną instrumentalnie. Taką, w której osoby i podmioty, nie angażując się emocjonalnie w temat bądź nie ujawniając w żaden sposób swoich poglądów, pojawiają się tylko i wyłącznie po to, aby przeprowadzić dany proces, nie biorąc odpowiedzialności za jego ostateczny efekt, czyli decyzję władz? Czy istnieje granica zaangażowania w proces, których przekraczać się nie powinno?
- Kryzys demokracji jest jednym z największych wyzwań współczesności. Poszukując na nie odpowiedzi, jako jedną z nich wskazujemy demokrację partycypacyjną. Jednocześnie musimy dostrzec jej podstawową ułomność w najpowszechniejszych formach. Korzystanie z jej dobrodziejstw jest obwarowane klasowymi barierami uczestnictwa. Czy partycypacja nie jest domeną klasy średniej? Czy reszta społeczeństwa nie pojawia się tylko w sytuacjach protestu? Co zrobić, aby partycypacja była uzupełnieniem demokracji i cały przekrój społeczeństwa dostrzegał w niej możliwość wpływu na rzeczywistość?
Czy macie podobne lub inne dylematy? Zapraszamy do intelektualnej przygody!